Jak Cię widzą, tak Cię piszą…
Niemal każdy zna to przysłowie, wręcz od najmłodszych lat. Niezaprzeczalnie jest w nim ukryte dużo prawdy. Jak odnieść je można do kontaktu z Klientami,odwiedzającymi salony kosmetyczne czy gabinety manicure-pedicure?
Każda osoba posiadająca kontakt z innymi ludźmi będzie, wcześniej czy później, poddana ocenie. Przeważnie, z tą świadomością wiąże się decyzja, czy kogoś lubimy czy nie. Niektórzy mówią, że ktoś jest fajny, już po chwili rozmowy i to oznacza zagadnienie: pierwsze wrażenie.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak ważne jest pierwsze wrażenie, to dlatego udając się na rozmowę o pracę, staramy się wyglądać tak aby przede wszystkim zdobyć zaufanie przyszłego pracodawcy. Każde wydarzenie wymaga odpowiedniej oprawy.
Zakładając iż, takim wydarzeniem jest spotkanie czy obsługiwanie Klientów w salonie, naszym zadaniem jest aby wyglądem czy zachowaniem wzbudzać tylko dobre wrażenia.
Strój
Podobno o gustach się nie dyskutuje, jednak istnieją pewne granice dobrego smaku, zarówno w ogólnym wyglądzie człowieka jak i jego otoczeniu. Generalna zasada jakiej powinniśmy się trzymać, to znowu przysłowie: co za dużo, to niezdrowo. Przyjrzyjmy się zatem uważniej sami sobie, na pewno znajdzie się coś, co można by zmienić. Nawet makijaż rządzi się swoimi prawami, jeżeli mocno podkreślamy oczy, rezygnujemy z intensywnej pomadki i odwrotnie. Grubo obrysowane usta kredką, w dodatku nie w tym samym odcieniu co pomadka, już nie bardzo są w modzie i prędzej narażą nas na śmieszność. Podobnie rzecz się ma z garderobą. Trzeba się dobrze zastanowić, co chcemy zakomunikować swoim wyglądem, czy chcemy zaszokować czy zadziwić. Co tak naprawdę chcemy przekazać łącząc jednocześnie kilka markowych produktów? Okulary CC, bluzka D&G, spodnie V, a torebka LV? Każda z tych marek ma swój określony styl, łączenie ich przypadkiem, na zasadzie – bo mam, też nie jest w dobrym guście. Warto przestudiować style różnych marek i jeśli już faktycznie pragniemy się z jakąś utożsamiać, zadbajmy o całokształt wizerunku. Do tego wystarczy jedna dobra markowa rzecz. Pomijam już fakt, że przesadne obnoszenie się z logami znanych firm może spowodować różne reakcje albo ktoś pomyśli sobie: no tak, stać ją na tak luksusowe rzeczy, to ile kosztuje u niej akryl albo balejage. Ktoś mający złe intencje, może wręcz narazić nas na kłopoty, gdyż markowe rzeczy są chronione prawem, a te kupowane na bazarach, nie są bynajmniej oryginalne.
Jeśli nie preferujemy rewii mody w naszym miejscu pracy, bardzo dobrym rozwiązaniem są „uniformy”. Można je coraz częściej spotkać w różnych miejscach, szczególnie za granicą, choć w Polsce staja się równie popularne. Z podobnych rozwiązań korzystają też znane sieci, np. dużych perfumerii. Jedna z nich, swoich pracowników odziała od stóp do głów w czerń. Czy ktoś ten kolor lubi czy nie, jedno jest pewne, wszyscy wyglądają elegancko, schludnie, aż chce się im przyglądać, a poza tym nie mamy problemu ze zgadywaniem, kto jest sprzedawcą, a kto klientem. Takie firmowe ubrania mają jeszcze kilka zalet. Nie narażamy wówczas prywatnych ciuchów na niemiłe niespodzianki, w postaci produktów trwale je uszkadzających. Jeżeli widnieje na nich marka produktów, stanowimy ich „żywą” reklamę. Ujednolicone ubrania bardzo dobrze świadcząo firmie i o nas samych, budzą zaufanie. To tak jak byśmy ciągle powtarzali: jestem tu, jest mi tu dobrze, utożsamiam się z moim miejscem pracy, i ze wszystkimi którzy tu pracują. Może warto zainwestować, np. w t-shirty, koszulę, fartuszek z logiem własnego salonu. Pomysł ciekawy i wcale nie taki drogi. Krótko mówiąc: im mniej, tym lepiej; to zasada która powinna obowiązywać w codziennej stylizacji naszego wizerunku. Pozwólmy błyszczeć swoim klientkom, w końcu to dla nich istniejemy.
Co jeszcze wpływa na staranny wygląd?
Przyjrzyjmy się włosom. Nie można sobie pozwolić na nieład na głowie, chyba że stanowi on zamierzony efekt. Niedbały makijaż, nie domalowane albo wręcz łuszczące się z lakieru paznokcie na pewno nie wzbudzą zachwytu. I nie pomoże tłumaczenie, że szewc bez butów chodzi. Podobnie rzecz się ma z plamami. Są nieuniknione, jeżeli pracuje się z produktami trwale barwiącymi, jak farby do włosów, henna, żele itp. Postarajmy się aby klienci jak najrzadziej je widywali, a najlepiej wcale.
Pomyślmy, co jeszcze może zrażać albo odwrotnie, przyciągać klientów.
Każdy doskonale wie, jakie są granice przyzwoitości jeżeli chodzi o nasze zachowanie. Niejednego razi zbyt luźny sposób bycia, mówienia. Należy unikać wzajemnego zwracania się do siebie inaczej niż po imieniu, czy per pani. Pseudonimy czy ksywki powinny być zarezerwowane dla kontaktów towarzyskich. Zamiast „no”, „jasne” powiedzmy raczej „oczywiście”, „naturalnie”. Nie pokrzykujmy na siebie, jest to niezwykle niegrzeczne. Jeżeli zaistnieje jakaś nerwowa sytuacja, warto zacisnąć zęby i później, nie w obecności klientów, wszystko sobie wyjaśnić. Nie muszę chyba dodawać, iż przekleństwa są zabronione. A teraz, komórka… Wiele już o niej pisano, mówiono. Długie rozmowy w obecności klientów są dla nich po prostu niezwykle irytujące, zawsze można jakoś rozmowę telefoniczną zakończyć, pamiętając jednocześnie aby nie urazić rozmówcy. Co jeszcze może nie podobać się klientom?
Na to pytanie, po dłuższym zastanowieniu, każdy znajdzie odpowiedź. To co nas denerwuje, denerwuje też innych. Należy jedynie trochę się postarać aby klienta zdobyć i utrzymać. Salon kosmetyczny, gabinet manicure-pedicure należą do sfery usług. Usługujcie zatem z klasą, to wasza praca.
Jfg
Źródło: pismo „Paznokcie” nr 29.